wtorek, 26 września 2017

Jill Santopolo - Światło, które utraciliśmy

Tytuł oryginału: The light we lost
Data wydania: 5.07.2017
Wydawnictwo: Otwarte
Ilość stron: 304





11 września 2001 roku, podczas ataku na WTC, Lucy poznaje Gabe'a. Ich znajomość bardzo szybko się rozwija jednak każde z nich ma swoją pracę, swoje plany, które są dla nich bardzo ważne. Gdy miłość staje im na drodze, kariera nadal jest dla nich najważniejszym etapem w życiu. Tej dwójce będzie dane zmierzyć się z trudnymi decyzjami i wyborami, które mogą wszystko zniszczyć.

Mam ogromny dylemat jeśli chodzi o tę książkę. Z jednej strony dobrze mi się ją czytało, poszło mi to w miarę szybko, a ż drugiej bardzo mnie denerwowała. Po pierwsze narracja - książka jest napisana stylem, którego nie mogę przetrawić, a dokładnie jest tak, jakby bohaterka zwracała się do nas. Odbiorcą jest oczywiście Gabe. Może to taki jej pamiętnik, może list skierowany do niego. Gdy w końcu przyzwyczaiłam się do narracji, to zaczęła mnie drażnić Lucy. Chyba bardziej irytującej bohaterki się nie dało stworzyć. Dziewczyna jest tak głupia, że to aż boli. Mając dzieci, męża, który świat rzuca do jej stóp i czci ją niczym boginię, ona nadal myśli o kimś innym, ale wmawia mężowi, że kocha tylko jego. Boże, trzymaj mnie, bo nie zdzierżę! I dlaczego ta książka zbiera takie pochwały? Za co? Za niezdecydowaną i nawiną bohaterkę? Czy tylko przez samą końcówkę? Bo to z pewnością nie jest wzruszająca i piękna opowieść o miłości. To raczej historia o naiwnej kobiecie, która ma gdzieś to, że może zranić najbliższych. Ważne jest to, co ona czuje, czego ona chce i nie ma znaczenia, że ktoś kilka razy ją olał. Chcę wierzyć, że autorka pogubiła się w tym co napisała, a nie że celowo stworzyła taką postać. Rzadko mam tak, że denerwuję się nawet przy pisaniu opinii, a teraz wszystkie emocje towarzyszące mi przy czytaniu wróciły. Zamysł był bardzo fajny. Szkoda, że potencjał został zmarnowany w taki sposób. Ale chociaż okładka jest nieziemska.
Nie mam nic do ludzi, którym się podoba ta historia. Chodzi mi tu tylko i wyłącznie o książkę. Jest to moja subiektywna opinia.
W każdym bądź razie mi ta książka nie przypadła do gustu. Jeżeli piszę swoją opinię, to o całej fabule, a nie tylko o końcówce, która może i była przykra, ale niestety nie uratowała książki. 
2/5 🌟


Opis wydawcy:
Nauczyłeś mnie, że zawsze trzeba szukać piękna. W ciemności, w ruinach potrafiłeś odnaleźć światło. Nie wiem, jakie piękno i jakie światło teraz odnajdę. Ale spróbuję. Zrobię to dla ciebie. Bo wiem, że ty zrobiłbyś dla mnie to samo.
Lucy i Gabe poznali się 11 września 2001 roku. Gdy wieże WTC runęły, a pył przykrył Nowy Jork, zrozumieli, że życie jest zbyt kruche, by przeżyć je bez pasji i emocji. I zbyt krótkie, by nie być razem.
Wkrótce jednak Gabe postanawia przyjąć pracę reportera na Bliskim Wschodzie i wtedy wszystko się zmienia. Lucy dowiaduje się o jego decyzji w dniu, w którym produkowany przez nią program telewizyjny zdobywa nagrodę Emmy. Dzień jej triumfu staje się też dniem, w którym coś nieodwracalnie się kończy. W kolejnych latach Lucy będzie musiała podjąć niejedną rozdzierającą serce decyzję. Czy pierwsza miłość okaże się też ostatnią?

1 komentarz:

  1. Zgadzam się z Twoją opinią w 100%! :)

    Pozdrawiam!
    Czytelniczkaa97.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Mój czytelniczy świat , Blogger